niedziela, 27 czerwca 2010

002 Ślub

Wszelkie możliwe spotkania rodzinne doprowadzają mnie do ... Po prostu nienawidzę tego.
Jedyne co lubię w tego typu okazjach to możliwość ubrania się w inny sposób niż na codzien. Bo nie dość, że chcę czuć się wygodnie i ładnie, muszę ubrać się z klasą.

Cały ten weekend spędziłam na ślubie kuzynki. Początkowa euforia z ubrania się na taką okazję minęła po pierwszej półgodzinie w aucie, kiedy zaliczaliśmy pierwszy korek (za miastem oczywiście).

Mam na sobie naszyjnik + kolczyki z poprzedniej notki, stworzone właśnie na tą okazję.

Zdjęcie nie za ciekawe bo zrobione na sam koniec imprezy, kiedy zorientowałam się, że nie mam zdjęcia, które będę mogła tu użyć. Liczy się jednak outfit, prawda?

Jedyne co mi nie pasowało w tym jak wyglądam to to, że to jest mój strój studniówkowy, jedynie biżuteria i torebka były inne.

wtorek, 22 czerwca 2010

001 Czyli coś o nieudanych zakupach

Od pewnego czasu, a mianowicie napisania (a raczej wydukania, bo to był ustny polski, o zgrozo) ostatniej matury, każdy wtorek jest dla mnie taki sam. Rano na przecenkę, jak to moja mama nazywa. Mając w pamięci zeszłotygodniowe zakupy, którymi były dwie pary butów, ramoneska i 5 bluzeczek, poszłam z uśmiechem na ustach a wróciłam ... tym razem z pustymi rękami, a pełnym (no, powiedzmy) portfelem. Taka nie całkiem miła (dla zakupoholiczki) odmiana.
Za to miałam szansę wykazać się w innym miejscu. W sobotę jadę z rodziną na ślub do kuzynki, a wczoraj z mamą spędziłam chyba półtora godziny dobierając ostateczne ubrania dla całej rodziny. Jak zawsze był problem skoro bluzkę i spódnicę/sukienkę mamy, no to jest wręcz oczywiste, że nie ma do tego biżuterii (a i ja i mama mamy dość sporą kolekcję, mama naszyjników, wisiorków korali itp, ja łańcuszków i kolczyków wszelakiej maści). Nie miałam wyboru i poszłam do osiedlowego sklepiku dla domowych artystów jubilerów z uśmiechem na ustach i "potrzebuję kolczyków do tego naszyjnika, tego i tej... bluzki" tuż po dzień dobry. Oczywiście nie było to zbyt proste, bo koralików jest masa i wszystkie są cudowne, ale nie ma tego co potrzebuję.
Koniec końców coś-tam wybrałam i wieczorem siądę do tego i porobię te kolczyki, choć mnie to już nie bawi tak bardzo, jak kiedyś...






PS. Tak wiem, kolor do kitu, bo czerwonawy. Nic lepszego jednak nie było, a ze względu na pewną, oczywistą odległość ucha od ramion ;) nie wygląda to tak źle. Zobaczymy jeszcze, może w przyszłości znajdę coś lepszego.



A to na zapas, bo kolor taki uwielbiam, a mogłabym to założyć nawet zamiast tamtych niebieskich korali na górze, choć nie będę mieć chyba do tego żadnych kolczyków (hi hi hi) wraz z dwoma grafitowymi, podłużnymi koralikami na zewnątrz na obróżce.

Piosenka na dziś: Brigitte Bardot- Moi je Joue
Outfit na dziś: